Jest to kontynuacja mojej przygody, pt.: "Wojna o Carlin" Pierwszą część znajdziecie tu -> http://forum.tibia.org.pl/showthread.php?t=198137
Radzę przeczytać najpierw pierwszą część, bo nie będziecie wiedzieli o co chodzi.
Tak więc... Kontunuujmy...
Jak się okazało Henryk już dawno chciał należeć do gildii Romualda (61 ms), ale warunkiem, aby go tam wpuścić była pomoc w walce ze mną. Już wtedy pod dwarven bridge stał Henryk oraz 4 kolegów Romualda z gildii, którzy mieli mnie sprzątnąć. Całe szczęście, że nie chciało mi się wtedy iść. Tak więc postanowiłem dać Henrykowi nauczkę i pokazać, że zrobił błąd wybierając stronę Romualda...
Zabicie go zwyczajnym sposobem było jednak niemożliwe, gdyż za każdym razem jak się logowałem, Henryk szybko się wylogowywał. Raz nawet na 'utani hur' biegłem do niego, cały czas używając 'exivy', a czar wskazywał mi kopalnie dwarfów, ale za chwilę był już off-line. Czyżby stracił poczucie bezpieczeństwa? Przecież był tak pewny siebie kiedy zagonił mnie do depo... No ale nic, musiałem go jakoś przechytrzyć...
Wszedłem więc na 2 moje konto z noob-charem, 16 knightem. Henryk był on-line. Dla bezpieczeństwa nie exivowałem go, bo być może ktoś by mu doniósł, że go szukam i zaraz by uciekł. Stałem i łowiłem rybki w Venore, obserwując kanały Game-Chat, Help i Trade... I właśnie wtedy zobaczyłem, że Henryk sprzedaje knight armor... już zacząłem obmyślać cały misterny plan. Włączyłem gadu-gadu i Bogu dzięki mój kolega z reala Ziutek (57 druid) oraz inny kumpel, Maciuś byli dostępni. Zaraz poprosiłem ich o pomoc i wtajemniczyłem w moje plany...
Najpierw zalogowałem się na mojego 53 RP. Jak przypuszczałem nie minęła minuta, a Henryka już nie było. Pobiegłem w stronę Venore i zatrzymałem się koło 1 mostku. Wtedy wlogował się Ziutek i pobiegł w to samo miejsce. Obydwaj się wylogowaliśmy. Teraz byliśmy już zdani tylko na Maciusia...
Maciuś wszedł na mojego noob-chara. Jak się okazało Henryk był za chwilę spowrotem on-line. Pewnie też miał swojego noob-chara i sprawdzał, czy jestem jeszcze zalogowany. Maciuś napisał priva do Henryka, że kupi k-armor za 8k. Było to o wiele za dużo, ale Maciuś miał zgrywać takiego newbika (zresztą on był w tym akurat dobry ; p), żeby Henryk nie wyczuł podstępu. Mieli się spotkać w Venore. Maciuś wyszedł jednak z miasta i stanął dokładnie w tym miejscu, w którym wylogowałem się z Ziutkiem.
Tymczasem cały czas trwała konferencja na gadu-gadu. Maciuś komentował co się dzieje, a my czekaliśmy na znak. W pewnym momencie widzimy napis: "Ok, dał k-arma na trade, będę go trochę zwodził... logujcie się teraz, za 5 sekund walnę go z gfb i będziecie go mieli na talerzu"
Cały czas miałem w tibii otwartą listę z postaciami, żeby móc się szybko zalogować i jak tylko zobaczyłem wiadomość od Maciusia, odliczyłem 4 sekundy i kliknąłem Enter.
Zalogowałem się 2 sekundy później i zobaczyłem taką scenę: Henryk z white skullem bije Maciusia z hmmów i wanda... Maciuś biegał wkółko tracąc życie bardzo szybko, jednak, gdy Henryk mnie zauważył przerzucił się na mnie i zaczął atakować z SD, a Maciuś uciekł. Pierwszego SDka dostałem w hp, potem włączyłem utamkę i uderzałem Henryka z boltów i SD. Jednak co się stało z Ziutkiem? Okazało się, że ma 'account disabled for 5 minutes' i zresetował kompa : P Tak więc znowu byłem zdany na siebie, w końcu byłem już przyzwyczajony... Walka z Henrykiem wyglądała mniej więcej tak: Ja tracąc szybko manę (nie zwracałem na to uwagi) uderzałem combosy bolt+sd, a Henryk przestał atakować SDkami, musiał się skupić na leczeniu... zaczął uciekać na hp cały czas uhając/ihając się. Dobiegliśmy tak do dwarven bridge. Tam Henryk zaczął stosować metodę up&down... Ja za nim na górę, to on na dół... I by się to ciągnęło Bóg wie ile czasu, gdybym nagle nie dostał niezwykle treściwego priva od Ziutka: "Już jestem". Tak więc zagoniłem Henryka spowrotem w stronę Venore, a tu czekał jak diabeł u wrót piekła mój kumpel Ziutek. I tak żywot zdrajcy zakończył się, dzięki combosowi bolt+sd+sd...
Otworzyłem ciało, a w nim: vampire shield, niecały bp uh, 2 bp manasów, 7 sd, k-arm i jakieś śmieci.
Niedługo jednak dane mi było cieszyć się zdobyczą, bo za chwilę przybiegł 49 sorc (ten, co w pierwszej części opowiadania był w przeciwnym teamie) oraz jakiś 31 knight. Henryk jak widać powiadomił kolegów z gildii o tym, że go pekuję, ale nie zdążył wspomnieć o 57 druidku :D Tak więc walka była szybka: Przeciwnicy oczywiście rzucili się na mnie, olewając kolegę, nawet mi to pasowało, bo i tak uciekałem szybciej i waliłem z bolców i SDków w sorca. Ziutek też zaczął go bić i napastnicy nie zdążyli mnie zjechać do yellowa, kiedy ten 49 sorc zaczął uciekać. No to my za nim ; d Padł szybciutko, nawet się nie leczył (szok?). A więc został knight. Tylko gdzie on jest? No tak, uciekł... Otwieramy ciało sorca, ale tam nic ciekawego nie było, tylko bp z 2 sdkami (aff, mógł zostawić trochę więcej ;d), hmmkami i parę uhów. Nie wiem, jak bym przetrzymał kolejny najazd tych noobków, bo zostały mi tylko 4 SDki, a wziąłem ze sobą 1,5 bp.
W międzyczasie dostałem priva od 2 osób. Pierwszą z nich był Maciuś. Napisał, że Henryk zaczął go lać, zapewne w celu uzyskania za free 8k, których mój kolega i tak nie miał xd Akurat to wyszło nam na dobre, bo przynajmniej nie mieliśmy fraga.
Drugą z nich był Romuald. Pisał, że mam oddać loot z Henryka i innych noobków, bo inaczej się ze mną policzy. Zignorowałem to, napisałem tylko wymowne "shuahsuashuahsahusshu".
Tak więc pierwszy mój cel został zrealizowany. Zemściłem się na Henryku i pokazałem, że jak ktoś kopie moją wyciągniętą rękę to nie pogra sobie na serwerze zbyt długo ;]
Pozostało mi już tylko jedno... dopaść Romualda...
Ciąg dalszy pod linkiem: http://forum.tibia.org.pl/showthread.php?t=198598
Zakładki